BĘDĄC (NIE)MŁODĄ DOKTORKĄ

Home  >>  Uncategorized  >>  BĘDĄC (NIE)MŁODĄ DOKTORKĄ

BĘDĄC (NIE)MŁODĄ DOKTORKĄ

22
sie,2016

0

Myślę sobie, że powinniśmy się poznać od zawodowej i niezawodowej strony. Zacznijmy może od tego, że doktorką czuję się bardzo młodą, ale że według wszelkich oficjalnych wytycznych naukowcy młodzi są tylko do 35 roku życia… nie mam wyjścia, muszę być doktorką (nie)młodą.

Na co dzień pracuję w Uniwersytecie Jagiellońskim, w Katedrze do Badań nad Przekładem i Komunikacją Międzykulturową. Zajmuję się nieistniejącą dziedziną… to nie żart! Dziedzina zwana z krakowska przekładoznawstwem, a w innych rejonach Polski translatoryką czy też traduktologią, oficjalnie nie jest w Polsce uznawana za naukę. Efekt tego jest taki, że osoby zajmujące się naukowo tłumaczeniem literatury zostają literaturoznawcami, a ci z nas, którzy zajmują się tłumaczeniem ustnym albo specjalistycznym (np. medycznym, prawnym, ekonomicznym itd…) językoznawcami.

Nie, na konferencjach nie zawsze jest poważnie (Advanced Seminar on Audio Description, Barcelona 2015)

Oficjalnie więc jestem doktorem nauk humanistycznych w zakresie językoznawstwa hiszpańskiego, co nie przeszkadza mi w tym, że głównie zajmuję się tłumaczeniem audiowizualnym oraz dostępnością dla osób z dysfunkcjami wzroku (audiodeskrypcja) oraz słuchu (napisy dla niesłyszących). I jak na iberystkę przystało,  zajmuję się nimi głównie po angielsku. Jak to się stało? Wszystko przez stypendium Erasmus w Hiszpanii, na które wyjechałam w trakcie studiowania iberystyki. Wróciłam z gotowym pomysłem na pracę magisterską o tłumaczeniu Shreka na polski i hiszpański. Artykuł na jej podstawie, możecie przeczytać tutaj. Tak, wiem, wszyscy pisali o Shreku, ale w 2005 roku przekonanie akademii do pisania pracy o kreskówce nie było łatwe! Na szczęście się udało.

Udało mi się też dostać na studia doktoranckie. Nie przez przypadek piszę „udało się”.

Poranna kawa na dachu Nowego Paderevianum.

Już tłumaczę, chciałam pisać doktorat o tym, jak widzowie odbierają ten sam film w różnych tłumaczeniach (dubbing vs. napisy). Przed wejściem na egzamin dostałam do brą radę: „Proszę się nie przyznawać, że chce Pani pisać o tłumaczeniu audiowizualnym, a tym bardziej o recepcji, bo wyślą Panią na filmoznawstwo albo socjologię”. Jeżeli wydaje wam się, że obroniłam tę pracę, to prawie macie rację. W trakcie studiów bardzo zmieniłam zainteresowania i koniec końców broniłam pracy o audiodeskrypcji, czyli technice, dzięki której udostępnia się kulturę wizualną osobom niewidomym i słabowidzącym. Co to ma wspólnego z przekładoznawstwem? Napiszę Wam następnym razem!

P.S. Zdjęcia pracowe, telefoniczne, na szybko. Kolejne będą bardziej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *