BĘDĄC (NIE)MŁODĄ DOKTORKĄ
Myślę sobie, że powinniśmy się poznać od zawodowej i niezawodowej strony. Zacznijmy może od tego, że doktorką czuję się bardzo młodą, ale że według wszelkich oficjalnych wytycznych naukowcy młodzi są tylko do 35 roku życia… nie mam wyjścia, muszę być doktorką (nie)młodą.
Na co dzień pracuję w Uniwersytecie Jagiellońskim, w Katedrze do Badań nad Przekładem i Komunikacją Międzykulturową. Zajmuję się nieistniejącą dziedziną… to nie żart! Dziedzina zwana z krakowska przekładoznawstwem, a w innych rejonach Polski translatoryką czy też traduktologią, oficjalnie nie jest w Polsce uznawana za naukę. Efekt tego jest taki, że osoby zajmujące się naukowo tłumaczeniem literatury zostają literaturoznawcami, a ci z nas, którzy zajmują się tłumaczeniem ustnym albo specjalistycznym (np. medycznym, prawnym, ekonomicznym itd…) językoznawcami.

Nie, na konferencjach nie zawsze jest poważnie (Advanced Seminar on Audio Description, Barcelona 2015)
Oficjalnie więc jestem doktorem nauk humanistycznych w zakresie językoznawstwa hiszpańskiego, co nie przeszkadza mi w tym, że głównie zajmuję się tłumaczeniem audiowizualnym oraz dostępnością dla osób z dysfunkcjami wzroku (audiodeskrypcja) oraz słuchu (napisy dla niesłyszących). I jak na iberystkę przystało, zajmuję się nimi głównie po angielsku. Jak to się stało? Wszystko przez stypendium Erasmus w Hiszpanii, na które wyjechałam w trakcie studiowania iberystyki. Wróciłam z gotowym pomysłem na pracę magisterską o tłumaczeniu Shreka na polski i hiszpański. Artykuł na jej podstawie, możecie przeczytać tutaj. Tak, wiem, wszyscy pisali o Shreku, ale w 2005 roku przekonanie akademii do pisania pracy o kreskówce nie było łatwe! Na szczęście się udało.
Udało mi się też dostać na studia doktoranckie. Nie przez przypadek piszę „udało się”.

Poranna kawa na dachu Nowego Paderevianum.